Jak pachnie drzewo herbaciane i czemu nadaje się na jesień.

Jak pachnie drzewo herbaciane i czemu nadaje się na jesień.

Witajcie;)
Dziś przychodzę do Was z ostatnim olejkiem, który dostałam w ramach współpracy ze sklepem aromat.pl. Ostatnio pisałam Wam o cytrynce, a dzisiaj przyszedł czas na drzewo herbaciane.
Jak dostałam informację od p. Wioletty, że drugim zapachem do przetestowania będzie właśnie drzewo herbaciane, to od razu zaczęłam się zastanawiać jak ono pachnie. Czy się zawiodłam?Zaraz się o tym przekonacie;)

Próbka podobnie jak cytryna ma 2 ml. Do zapachu była dołączona informacja jaki olejek znajduje się w buteleczce. Kolejny raz muszę zaznaczyć, że kontakt z Panią Wioletą jest fantastyczny i naprawdę jest to dla mnie ważne jako dla blogera. Olejek dotarł do mnie w całości, nic się nie wylało ani nie uszkodziło. Standardowo dolałam kilka kropel olejku do wody i zapaliłam kominek. Już po chwili poczułam bardzo ciekawy zapach. Wiecie co mi to przypomniało? Las. Naprawdę las. Poczułam się jak za czasów dzieciństwa. Bardzo intensywny zapach. Nawet po zgaszeniu kominka czuc było ten aromat, który roznosił się po mieszkaniu. 

Wart również wspomnieć o innych właściwościach olejku.

Olejek eteryczny z drzewa herbacianego, to wybawienie dla osób borykających się z problemem tłustej skóry i trądziku. Działa wysuszająco na wypryski (zarówno na twarzy, jak i ciele), normalizuje pracę gruczołów łojowych, ściąga i regeneruje skórę. Olejek herbaciany wykazuje też właściwości przeciwgrzybiczne, dlatego stosuje się go wspomagająco w leczeniu grzybic m.in.stóp. Idealnie sprawdza się także jako środek regenerujący paznokcie, łagodzący opryszczkę, leczący łupież i zapobiegający jesiennym przeziębieniom.

W związku z tym, że olejek jest przeznaczony dla skóry tłustej nie używałam go na całą twarz tylko na wypryski. Rzeczywiście można było zauważyć wysuszenie, ale nie było żadnych podrażnień czy uczuleń. Chętnie bym wypróbowała jak działa na łupież, ale próbka jest za mała na moje włosy:). Warto również wspomnieć, że idealnie ułatwia oddychanie podczas kataru, który mnie męczył ostatnio.
Cena jest jak najbardziej korzystna, ponieważ za 7 ml płacimy 4,90zł. Wystarczą naprawdę 3 kropelki żeby poczuć się jak w lesie:)


Produkt dostałam w ramach współpracy z firmą.
 Fakt, iż dostałam produkt za darmo nie wpłynął na moją opinię.
Pokochałam olejowanie;)

Pokochałam olejowanie;)

Witajcie;)
Niestety, przez kilka dni filmików nie będzie, ponieważ mój mega pryszcz odstrasza mnie, więc nie chce nim straszyć też Was.
Dzisiaj przychodzę z moim olejem, który w 100% sprawił, że pokochałam olejowanie i pierwszy raz widzę efekty. Mowa tu oczywiście o tym cudzie.



 Olej wygrałam w rozdaniu u Mentoski. Czytałam zarówno o tej firmie, jak i o ich produktach wiele dobrego, więc tym bardziej chciałam się przekonać jak zadziała on u mnie. Próbowałam i dalej próbuję określić swoją porowatość, żeby idealnie dobrać odpowiednią pielęgnację. Niedawno próbowałam metody, którą poradziła mi Sarina.
O ile dobrze zrozumiałam to co mi napisała, to wyszło mi, że moje włosy mają średnią porowatość. Nie wiem czy to dobrze, czy to źle:D. W każdym razie wychodzi na to, że kokosowy olej idealnie pasuje do nich.


Olej nakładałam tradycyjnie. Nie wcierałam go w skórę głowy, ale powiem Wam szczerze, że mam taki zamiar:D. Zaufałam mu, więc nie sądze, że obciążyłby mi włosy, czy spowodował łupież. Przeważnie nakładałam go na całą noc, po czym rano zmywałam. Nie miałam problemu ze zmyciem(do mycia używam szamponu z Garniera). Po umyciu włosy pięknie pachniały, bardzo słodko, tak jak lubię. Kolejną rzeczą, która sprawiła, że podbił moje serce był fakt, że po 4 użyciach włosy zaczęły uzyskiwać skręt o czym marzyłam od dawna! Moje naturalne włosy się kręcą, jednak przez rozjaśnianie, prostowanie i inne zabiegi, ten skręt zagubił mi sie gdzieś i walczyłam, walczyłam i wydaje mi się, że teraz walkę wygrałam!:) Nie używałam go na ciało, ani do masażu, bo szkoda mi go zużywać :D. Wolę go stosować na włosy:)

Opakowanie z pompką, która się nie zacina i pozwala nam wycisnąć  tyle produktu ile trzeba. Olej jest bardzo wydajny. Użyłam go już 4 razy, a mam go połowę. Przypominam, że mam włosy prawie po tyłek;).

REASUMUJĄC:
Nie lubiłam olejowania, ale efekty, które przyniósł mi ten sprawiły, że po zdenkowaniu tego opakowania zakupię następne :).

Podsumowanie tygodnia, czyli co Cię ominęło?:) BLOG, YOUTUBE

Witajcie,
w tym tygodniu dużo się działo:). Dużo kręciłam, dużo pisałam. Starałam się pozaliczać Wasze blogi, ale nie wiem czy mi to wyszło tak jak chciałam:D. Mam nadzieję, że Wy też w miarę regularnie mnie odwiedzaliście;). Powtarzam po raz kolejny, że ja bloga nie zamykam, nie zawieszam i prawie codziennie jest nowa notka!


BLOG
1.O nowym kameleonie.
2.O mydełku o dziwnym kształcie;)
3.O jesiennej Wishliście.
4.O małym białym do rąk
5.O drogim, ale czy dobrym pudrze





YOUTUBE
1.Jaka ze mnie Pani domu, czyli TAG domowy
2.Ile cieni mieści moja kosmetyczka;)
3.Jak pielęgnuje swoje włosy .
4.Jak wyglądają moi niekosmetyczni ulubieńcy miesiąca 
5.Warkocz duński- krok po kroku.
7.O peelingach słów kilka.


Udanego nadrabiania;) 
TAG DOMOWY-YOUTUBE.

TAG DOMOWY-YOUTUBE.

Witajcie;)
Dzis luźno, bez spiny:) Tag domowy u mnie na kanale;)



1) Dwa obowiązki domowe, które lubisz robić w domu.
2) Dwa obowiązki domowe, których nie lubisz robić w domu.
3) Czy lubisz gotować? Jeśli tak to jaka jest Twoja popisowa potrawa?
4) Podziel się dwoma trikami a'la Perfekcyjna Pani Domu
5) Wymień dwóch ulubieńców domu
6) Mieszkanie czy dom?
7) Kto prowadzi budżet domowy?
8) Pedantka czy bałaganiarz?
9) Jak wyglądałby Twój wymarzony dom?
10) Tradycja wyniesiona z domu, którą praktykujesz do dziś?
Moja jesienna wishlista;)

Moja jesienna wishlista;)

Hej hej;)
Na wielu blogach widziałam już Wasze jesienne wishlisty, więc pomyślałam, że i u mnie pojawi się taki post. Oczywiście jak każda z nas chciałabym mieć duuuużo, duuużo rzeczy, ale ograniczyłam się do kilku podstawowych, które chcę dziś zaprezentować :)

Tak jak wspomniałam ostatnio w filmiku ja nie lubię kominów, ale jestem niesamowitą fanką chust. Klimat folk stał mi się jeszcze bardziej bliższy, odkąd pokochałam Cleo:D. Uwielbiam wszystkie motywy folkowe, mogłabym się nimi otaczać i teraz na mojej liście jest chusta nawiązująca do tego.

Idzie jesień, coraz ciemniej się robi i na tym traci i jakość zdjęć i jakość filmików. Z zamiarem zakupu lampy nosze się od dawna i mam nadzieję, że do końca roku będzie u mnie.
Moja kolekcja pojedynczych  cieni rozrasta się niesamowicie(co udowodnię Wam w dzisiejszym filmiku:D), więc wypadałoby mieć je wszystkie w jednym miejscu. Co prawda wolałabym paletę bez kształtu( w sensie kółka, czy prostokąty), ale zobaczymy co jeszcze z tego wyniknie:) Najwyżej spakuję tam tylko okrągłe cienie i heja;)

Rower to mi się od bardzo dawna marzy:) Jesień kojarzy mi się właśnie z wycieczkami rowerowymi. Niestety aktualnie dzielę swój rower na pół z tatą, ale może udałoby mi się mieć coś swojego. Różowy byłby fajny, ale nie wiem czy mogę gdzieś taki dostać :D.
 Jesień bez ciepłego swetra to nie jesień ;). Ja poluję teraz na jakiś ze śmiesznym nadrukiem:) Nie mam 60 lat i mogę sobie raz od czasu zaszaleć, a co:D!
Zmarzluchem jestem niesamowitym, a czasem nie wypada jeszcze zakładać czapki, więc takie nauszniki byłyby dla mnie idealną alternatywą :)


I tak wygląda moja wishlista;)
Nie jest chyba tego dużo;)



Kameleon, czyli kobieta i paznokcie zmienne są.

Kameleon, czyli kobieta i paznokcie zmienne są.

Witajcie;)
dziś przychodzę do Was z ostatnim z lakierów jaki dostałam w ramach współpracy z firmą alle paznokcie.. Na koniec do zrecenzowania zostawiłam sobie kameleona dlatego, że wcześniej na paznokciach miała go moja mama, a my nigdy nie malujemy na ten sam kolor paznokci razem:D.

Do testów wybrałam sobie numer 2. Kolor opalizujący moim zdaniem na fioletowo-zielono. Przyznam, że dość kontrowersyjne połączenie, ale czemu nie budzić kontrowersji jak można?:) Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z lakierami typu kameleon. Widziałam je na kilku blogach. Niektóre były niesamowite, inne mniej mi się podobały. Osobiście w żadnej drogerii nie widziałam lakieru z takim efektem i nie wiem jaka firma oprócz tej posiada je w swoim asortymencie. Buteleczka klasyczna jak dla lakierów z alle paznokcie. Krótka informacja z czym mamy do czynienia, srebrna zakrętka z logiem producenta i informacją o numerze. Pędzelek klasyczny, taki jak lubię, pojedyncze włoski nie wystają. Konsystencja dość lejąca się, ale aplikacja nie sprawia problemów. Czytałam kilka opinii, że lakier ciężko zmyć. Ja nic takiego nie zauważyłam. Mama zresztą też. Ja zaaplikowałam 2 warstwy i wydaje mi się, że jest to dostateczna ilość. Nic nie prześwituje, nie ma smug. Kolor na paznokciach utrzymuje się okolo 3 dni, po czym zaczynają się ścierać końcówki. Dodam, że mając lakier na paznokciach zabrałam się za porządki domowe i naprawdę razem dużo przeszliśmy;). Pod światło mamy do czynienia z fioletem, a w cieniu wygląda jak zielony;) Chciałam Wam uchwycić kolor, ale niestety nie jest to zbyt łatwe:D





Produkt dostałam w ramach współpracy z firmą.
*Fakt, iż dostałam produkt za darmo nie wpłynął na moją opinię.



Lubicie takie efekty?;)
Przyznam, że u mnie mi się dużo bardziej podoba na paznokciach niż u kogoś :D 
Rockowa czekolada, czyli o ostatnim mydełku:)

Rockowa czekolada, czyli o ostatnim mydełku:)

Hej witajcie:)
Dziś przychodzę do Was z ostatnim mydełkiem, które dostałam w ramach współpracy z Kate Wo. Jeżeli chcecie poczytać o wcześniejszych cudach, które miałam okazję testować zapraszam tu i tu. Niesamowicie żałuję, że mydełka się już skończyły, bo naprawdę przypadły mi wszystkie gustu. Na sam koniec zostawiłam sobie rockowy produkt, który skradł moje serce:D


Oczywiście również to mydełko jak jego poprzednicy zapakowane było w piękny niebieski woreczek i zawierało informację o jego nazwie oraz na bazie czego jest zrobione. Bardzo zainteresowały mnie zatopione w środku kamyczki:). Niestety mój ukochany listonosz tak mi na chama wepchnął mydełko, że mi się ukruszyło. Oczywiście nie wpłynęło to nijak na produkt, bo okruszki sobie też wykorzystałam:D.
Golden rock jest na bazie kakao, o czym poinformowała mnie Kasieńka w liściku. Jeżeli chcecie dokładnie poznać jeszcze jego skład, to zapraszam Was na jej stronę. Mydełko tak jak jego poprzednicy bardzo ładnie pachnie. Są to zupełnie inne zapachy niż mydeł drogeryjnych. Jak widzicie również kształt i kolor są mega oryginalne;). Podobnie jak wcześniejsze mydełka, to również jest niekwestionowaną ozdobą łazienki:).
Produkt mnie absolutnie nie uczulił, nie podrażnił. Bardzo dobrze myje, cudnie pachnie i co najważniejsze, jest NIESAMOWICIE wydajne. Wszystkim Wam polecam te mydełka, oraz inne produkty handmade, które tworzy Kasia:*


Produkt dostałam w ramach współpracy z 
*Fakt, iż dostałam produkt za darmo nie wpłynął na moją opinię
Małe, białe do rąk:)

Małe, białe do rąk:)

Witajcie,
dziś przychodzę do Was z produktem, którego nigdy nigdzie wcześniej nie widziałam i gdyby nie czysty przypadek, nie weszłabym w jego posiadanie. Firma nie znana, produkt nie znany, mimo tego jeżeli ktoś chce go bliżej poznać tak jak ja, zapraszam na notkę:)


Wszystkie informacje umieszczone na opakowaniu jak widać są w języku niemieckim. Nie przepadam za taką opcją. Osobiście jednak wolę, kiedy na produkcie cokolwiek jest w języku polskim. Tak jak wspomniałam ja produktu nie kupiłam, więc nie miałam wpływu na jego wybór:D. Krem/balsam(?) dostałam w lokalnej drogerii do zakupów. Firma Mariella Rossi kojarzy mi się z Włochami(?), Francją(?). Sama nie wiem. Dostałam próbkę, więc nie wiem jaką objętość. Pytałam Pani, która mi dała produkt czy wie coś więcej, ale sama nie wiele wiedziała. Ja najpierw próbowałam aplikować produkt na ciało, ale niestety moja skóra jest tak wysuszona, że ten krem nie wiele zdziałał. Postanowiłam, że posłuży mi jedynie na dłoniach i tam sprawdza się świetnie;). Kolorek biały, konsystencja dość rzadka, ale nie ucieka przez palce. Zapach jest średni. Przyznam, że nie jest to nic przyjemnego dla nosa i dobrze, że nie utrzymuje się za długo..

Reasumując:
Jako balsam do ciała nie sprawdził się zbyt dobrze. Nie wiem czy to kwestia mojej wysuszonej skóry, czy tego, że nie jest on dobrym środkiem nawilżającym, ale jako krem do rąk sprawdza się idealnie.

PRZEGAPIŁEŚ DZISIEJSZY FILMIK?
 klik
Calvin Klein, czyli tajemnicza przesyłka.

Calvin Klein, czyli tajemnicza przesyłka.

Witajcie;)
Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją produktu, który przyszedł do mnie niespodziewanie, nie wiem od kogo, i do dzisiejszego dnia ta przesyłka jest dla mnie tajemnicą :D. Nie powiem, że mi to nie pasuje, bo bardzo lubię niespodzianki, więc jeżeli ktoś chce mi taką zrobić, to bez niepotrzebnej krępacji:D. Mówię tu oczywiście o pudrze Calvin'a Klein'a. Jak wiecie u mnie pudrów, tuszy, cieni, kredek, eyelinerów nigdy za wiele. Ba! Mogę nawet powiedzieć, że nigdy wcześniej nie zużywałam tak szybko kolorówki ja teraz:). Sięgnęłam po ten produkt ostatnio, bo chciałam się przekonać, jak sprawdzi się on na mojej bardzo suchej i mega jasnej karnacji. 

Szklane(?), tak chyba moge tak powiedzieć, opakowanie, niezbyt wyróżnia się,nic na nim szczególnego nie ma, jedyne co przykuwa wzrok to zakrętka z inicjałami CK. Wiadomo, jest to tylko tester, więc nie mam pojęcia, czy produkt pełnowartościowy nie prezentuje się lepiej. Już  w opakowaniu produkt wydawał mi się za jasny nawet dla mnie, ale pomyślałam, że może to wina szkła?

Przeszukując internet natrafiłam na informację o produkcie pełnowartościowym. Kosztuje on 110zł/20g, więc cena jest konkretna, no ale nie ma się co dziwić skoro to taka firma, a nie inna. Po ściągnięciu nakrętki pierwszą moją myślą było to, że puder wygląda jak solniczka:D. Nie wiem czy Wy też macie takie skojarzenie, czy ze mną coś nie tak, ale oceńcie sami:D

Przechodząc do jego działania. Niestety tak jak wspomniałam jest dla mnie totalnie za jasny. Serio nie znam osoby, której by pasował. To chyba dla mega mega jasne karnacji. Miałam go kilka razy na twarzy owszem. Na pewno ma wiele zalet. Nie podkreśla suchych skórek, nie zapycha, nie uczula, jest bardzo wydajny. Nie wiem jak sobie radzi z matem, więc nie napiszę Wam nic na ten temat.

Ogólnie jestem zadowolona z produktu, jednak żałuję, że nadawca nie wybrał dla mnie ciemniejszego koloru:D

Podsumowanie tygodnia, czyli co Cię ominęło na blogu, czy YT:)

Witam Was w tą podłą, zimną niedzielę.
Wiem, że większość Was może przegapić albo jakąś notkę, albo filmik dlatego, że przeważnie od tygodnia w ciągu dnia zawsze dodawałam po dwa posty:). Dlatego jeszcze raz zapraszam Wszystkich na podsumowanie tygodnia;)


BLOG





YOUTUBE 


MIŁEGO NADRABIANIA:)
 
Halloween- częśc pierwsza.

Halloween- częśc pierwsza.

Witajcie:)
Ja wiem, że do halloween jeszcze trochę czasu jest, ale mam zamiar co jakiś czas wprowadzić jakąś propozycję. Ja tego święta nie obchodzę z powodów religijnych, ale wiem, że wielu z Was je lubi i zastanawia się nad makijażem w tym dniu. Ja zainspirowałam się słynną Red Lipstick Monster. Czy wyszło mi fajnie?:) Nie mnie to oceniać;) Zapraszam do oglądania:)








I jak Wam się widzi taka propozycja makijażu?:D
Make up, no-make up. Kolejny tydzień u Dzikiej Wózkowej Mamy.

Make up, no-make up. Kolejny tydzień u Dzikiej Wózkowej Mamy.

Witajcie;)
Kolejny Tydzień u Dzikiej Wózkowej Mamy przyniósł nam kolejne zadanie. Wydaje mi się, że ten temat przypadł mi najbardziej do gustu. Dlaczego? A no dlatego, że ja wbrew pozorom źle się czuję w makijażu. Słowo. Jeżeli ktoś mnie zna to wie, że ja najlepiej się czuję bez pudrów, podkładów, cieni, tuszy i etc. Wydaje mi się, że każda z Nas jest piękna i nie trzeba tony tapety żeby to było widoczne.

Wolicie siebie w takiej wersji, czy w pełnym makijażu?:)
Wiśnią po twarzy. Maseczkuje się z Lirene.

Wiśnią po twarzy. Maseczkuje się z Lirene.

Witajcie;)
Dzisiaj troszkę później niż zazwyczaj, ale jak to mówią lepiej późno niż wcale;).
Jeżeli ktoś już jakiś czas czyta mojego bloga to wie, że jestem fanką saszetek. Uwielbiam zarówno testować produkty do rąk, stóp czy twarzy. Co do firmy lirene, to mam troszkę mieszane uczucia. Wiem, że mają mega złe produkty i mega dobre. Ja niestety dość często sugeruję się opinią innych i może dlatego nie umiem się jednoznacznie ustosunkować do tej firmy. Ten produkt był dla mnie zaskoczeniem, ale czy pozytywnym?;) To się okaże;)


Wiecie co sprawiło, że kupiłam ten produkt? Dwa czynniki. Pierwszy to opakowanie, mega przykuło mój wzrok. Może to zasługa czerwonego koloru? Nie wiem, ale jeżeli był to chwyt marketingowy ze strony producentów, to na pewno udany. Kolejną rzeczą, która na mnie zadziałała była informacja o zawartości wyciągu z wiśni. Uwielbiam wiśnie. Ja nie wiem ile jest wiśni w tym składzie, ale znowu zaufałam :D


Konsystencja jest delikatna, ale taka jakby..hmm.. puszysta? Bardzo przyjemna w dotyku. Zapach jest ledwo wyczuwalny, ale w miarę przyjemny. Niestety  po lecie moja skóra jest mega wysuszona i nie umiem sobie z nią poradzić. Postanowiłam zacząć walczyć o odzyskanie odpowiedniego poziomu wody i właśnie pierwszym krokiem była aplikacja produktu. Maseczkę nałożyłam zgodnie z zaleceniami. Bardzo szybko się wchłonęła. Nawet nie było co ścierać wacikiem.


A efekt? Niesamowicie miękka skóra. Naprawdę ,nawet na drugi dzień wieczorem była jak u małego dziecka! Zero uczulenia, zero swędzenia czy podrażnień.Starczyła mi niestety tylko na dwa razy, ale na pewno kupię sobie ją ponownie!


Co możecie mi polecić jeszcze z lirene?:)
Ps. filmik już wkrótce;)
 
Makijaż na pożegnanie lata-krok po kroku.

Makijaż na pożegnanie lata-krok po kroku.

Witajcie;)
Dzisiaj przychodzę do Was ze stepikiem do makijażu na zakończenie lata;) Ja wiem, że ciężko się z tym pogodzić, że to już koniec ciepłych dni, ale jesień również może być mega sexy;). Wszystko zaczyna się w naszym umyśle - pamiętajcie;)
Makijaż w całości wykonałam paletką sleek acid;)




 I jedziemy z tym koksem:D

Na powiekę , na którą wcześniej nałożyłam bazę(biała kredka z essence) aplikuję najciemniejszy różowy cień z paletki. Modeluję Zewnętrzny kącik oka.

Następnie do połowy ruchomej powieki nakładam neonowy różowy cień.

Kolejnym cieniem jest nenonowa pomarańczka. Zostawiamy wewnętrzny kącik.

Od wewnętrznego kącika nakładamy żółty cień.

Granicę rozcieram oraz rozświetlam łuk brwiowy białym cieniem.

Eyelinerem z catrice i deni carte rysuję kreskę.

Rzęsy tuszuję mascarą z MIYO big smoky.

Na twarz nakładam podkład(pierre rene skin balance 01 porcelain+gąbeczka deni carte)
Cienie pod oczami i ewentualnie niedoskonałości maskuję korektorem (ingrid)

Twarz pudruję ( QUIZ puder BB SPF15)

Oraz modeluję (Bronzer deni carte B50)

Na ustach wibo eliksir 01:)




Mam nadzieję, że propozycja przypadła Wam do gustu:)
Zapraszam standardowo wieczorkiem na filmik:)
Copyright © 2016 zakochana w kolorkach , Blogger