Jeden miesiąc=jeden blog! Sprawdź, kogo polecam tym razem!

Jeden miesiąc=jeden blog! Sprawdź, kogo polecam tym razem!

Witajcie:)
Jak rozpoczęliście poniedziałek? Powiem Wam, że mnie nie nastraja optymistycznie... Jedynym pocieszającym faktem jest to, że w końcu doszła mi paczka z Ciucholandii :) Jutro i pojutrze opublikuję film, z moimi lumpeksowymi łowami. Tym czasem przechodzę do tematu posta. Kogo polecam tym razem?



Nie mogłoby być tak, że w moim zestawieniu zabrakło by tego bloga. Po prostu, kocham go <3


Co najbardziej mi się podoba i dlaczego blog tu się znalazł?

Piękne zdjęcia- Nie wiem jak Wy, ale ja bardzo zwracam na to uwagę. Mimo tego, że sama raczej jestem mało kreatywna, ale uwielbiam u blogerek właśnie tą estetykę zdjęcia, szczegóły, dodatki i wszystko to co powoduje, ze mogę patrzyć na zdjęcie i to mi się nie znudzi!

Dokładna treść- nie ma przypadku. Wszystko jest opisane w sposób należyty i dokładny. Po przeczytaniu recenzji nie mam już żadnych pytań nt. produktu, wszystko zostało zawarte w poście :)

Dbałość o czytelnika- Aga stara się odpisać każdemu. Niesamowicie to cenię. Sama sobie obiecuję, że zacznę odpisywać na komentarze, ale zawsze mi to jakoś ucieknie i zapomnę... Chciałabym, żeby kiedyś udało mi się utrzymywać taki kontakt z czytelnikami tu, jak udaje mi się na Fanpage'u


KONIECZNIE ODWIEDŹCIE BLOGA AGI!
NIE POŻAŁUJECIE!

BLOG 
INSTAGRAM


ps. na kanale II cz.Daily Vloga, czyli Niedziela;)
Kręcenie od kuchni, mój sprzęt i wielkie malowanie ;)

 
Leniwa niedziela? Musi być makijaż!:)

Leniwa niedziela? Musi być makijaż!:)

Witajcie;)
Jak Wam mija niedziela? Szkoda, że to już mój ostatni wolny weekend :( Od jutra niestety wracamy do pracy, ale tyle dobrze, że na popołudniu :) Cały dzień kręcę Wam Daily Vloga, ale jeszcze mi czegoś brakowało, więc postanowiłam, że i makijaż jakiś zmaluję, a co!



 





Do makijażu użyłam:
* Twarz:
- Podkład Maybelline  Affinitone 03 Light Sand Beige
- Korektor Catrice Liquid Camouflage 020 Light Beige
- Bronzer W7 Honolulu
- Rozświetlacz MUR Golden Lights
* Brwi:
- Cienie Miss Sporty Quatrro
* Oczy:
- Cienie z paletki Sleek Vintage Romance (Honeymoon in Hollywood, Marry in Monte Carlo, Meet in Madrid, Romace in Roma, Bliss in Barcelona)
- Biała kredka no name
- Bordowy cień no name
- Cienie z paletki Maybelline Blushed Nudes
- Pigment z Kobo 510  Smoky Silver
* Usta:
- Pomadka No name
- Błyszczyk Delia 

 Lubicie takie makijaże?:)
PS. Wczoraj kręciłam Daily Vloga, więc jeżeli chcecie zobaczyć, zapraszam na kanał ;)
Kupujemy zasłony, zepsuliśmy auto, spacerujemy po mieście + mini test na żywo:)


Malinowa, ale niezbyt ładnie pachnąca przyjemność. Czy to możliwe?

Malinowa, ale niezbyt ładnie pachnąca przyjemność. Czy to możliwe?

Hej witajcie;)
Jak spędzacie weekend?:) Ja mam wolne, więc zgodnie  z zapowiedzą kręciłam dla Was daily vloga. Mieliśmy inne plany na ten dzień, ale zepsuło nam się coś w aucie, więc zamiast dywanu nowego i obiadu na mieście, są tylko firanki nowe i domowy obiad. Mimo wszystko kręcę i może coś z tego będzie.
Dziś przychodzę do Was z notką nt. produktu, który na początku totalnie nie przypadł mi do gustu, ale po którymś użyciu stwierdziłam, że został on moim ulubieńcem miesiąca lutego!


Już od dawna chciałam go wypróbować. Czytałam dużo pozytywnych opinii o tym masełku i po prostu chciałam sprawdzić, czy ono naprawdę działa. Przyznam, że kupiłam go również dlatego, że przyciągnęła mój wzrok ta PRZECUDOWNA, kobieca szata graficzna. Słodka malina i piękny róż to coś, co kocham :). Opakowanie jest plastikowe, zakręcane i pięknie wygląda na półce. Na opakowaniu znajduje się kilka informacji o nazwie produktu, producenta, kilka informacji od producenta, skład i gramatura. Słoik odkręca się bez problemu i nie zacina. Masełko zabezpieczone było folią srebrną dzięki temu wiem, że jestem pierwszą osobą, która go dotykała :) Nie oszukujmy się, jest to troszkę uspokajające:) Często się boję, że ktoś wsadzi tam palce przede mną...


200 ml, to opcjonalna pojemność dla tego typu produktów. Moim zdaniem nie za dużo i nie za mało. Co do składu niestety się nie wypowiem, bo wiecie o tym, że po prostu się na nim nie znam. Po rozerwaniu sreberka widzimy dość gęste, ładnie pachnące masełko. Lekko różowy kolor sprawia, że chce się nim smarować i smarować. Wzięłam prysznic, zrobiłam sobie SPA i cała się niem wysmarowałam. Cudowny aromat sprawił, że myślałam, że nic lepszego  nie mogło mnie spotkać niż jego zakup. Do czasu...


Rano wstałam i doznałam szoku! Moje ciało pachniało czymś starym, spleśniałym, jakimś winem czy coś (?) Fantastyczny zapach się gdzieś ulotnił i odszedł w nie pamieć. Zauważyłam jednak, że moja skóra została przyjemnie nawilżona i bardzo miękka. Naprawdę, aż chciało się jej dotykać.
Co tu począć?


Przekonałam się i odnalazłam sposób na jego użytkowanie. Po prostu, daje go mnie na ciało i rano już nie ma tego nieprzyjemnego zapachu. Wręcz przeciwnie. Czuć ten delikatny aromat, który kojarzy mi się z jogurtem malinowym. Skóra jest nawilżona, gładka i bardzo miękka. Chętnie wypróbuję innych wersji zapachowych, ale tak jak mówię- uważajcie z jego nakładaniem, bo jak dacie za dużo, to się zawiedziecie i to bardzo..

Lubicie te masełka?:)

ps. jeżeli chcecie poznać moich NIEKOSMETYCZNYCH ulubieńców tym razem, zapraszam na film;)

 
Jedna z lepszych paletek od naprawdę BARDZO DAWNA! Makijaż+ Recenzja:)

Jedna z lepszych paletek od naprawdę BARDZO DAWNA! Makijaż+ Recenzja:)

Hej witajcie :)
Czwartek, to jak prawie piątek nie ?:) Strasznie się cieszę, że mam wolny weekend! W związku z tym pojawi się kolejny Daily Vlog! Mam nadzieję, że się cieszycie?:) Coś ciekawego może się będzie działo.:)

Nie o kanale dziś, zapraszam na notkę o paletce cieni, która serio skradła moje serce jak żadna inna wcześniej! Paletkę dostałam w paczce ambasadorskiej od firmy Joko Jeżeli jesteście ciekawi o czym mówię, zapraszam na notkę.


Jeżeli mnie znacie to wiecie, że ja nie jestem zwolenniczką, czy orędowniczką jak kto woli, 'triów' i 'kłatrów' paletek cieni. Nie wiem czemu tak jest.. albo kilka w opakowaniu, albo pojedynczo. Tak samo tym razem podeszłam dość sceptycznie do zagadnienia i bałam się, że się zawiodę. Nic bardziej mylnego!
Paleta znajduje się w czarnym, matowym opakowaniu. Posiada ona mini lusterko, które ułatwia nam makijaż. Do zestawu była dołączona pacynka, której od dawna nie używam, ale dla dziewczyn, które nie mają pędzli, może okazać się pomocna. Niestety opakowanie się brudzi, ale tak jak kiedyś wspomniałam- to 'urok' czarnych opakowań. Producent na opakowaniu zawarł informację o nazwie produktu, producenta, gramaturę oraz numerek i rodzaj cieni. Ja dostałam do testów 402 Creamy.



I znowu:) Jeżeli mnie znacie to wiecie, że preferuję raczej na codzień maty. Na jakieś większe okazje ok, może coś błyszczeć, ale jednak codziennie wolę spokojniejszy efekt. Po otworzeniu opakowania pomyślałam sobie 'No spoko, przyda się na jakieś większe wyjście'. Pomiziałam, pomacałam. Kolory wydawały mi się fajne, chociaż na początku myślałam, że nie będą się sobą między sobą bardzo różnić. Jakież było moje wielkie zdziwienie, kiedy wykonałam nią makijaż! BEZ KITU!!


Kolory na powiece są przepiękne! Niesamowicie się ze sobą łączą i dają wspaniały efekt! Przypominają mi trochę mój złoty pigment z kobo, w którym osobiście byłam zakochana! Cienie się nie osypują. Blendowanie ich, to sama przyjemność. Utrzymują się długo, chociaż muszę zaznaczyć, że ja nie mam tłustej powieki więc nie wiem, jak na takiej by się sprawdziła. Zresztą, co tu dużo mówić- zobaczcie jak prezentuje się makijaż z jej wykonaniem.







Z CAŁEGO SERCA WAM JĄ POLECAM!
Jestem nią oczarowana:)

Paletka znalazła się w ulubieńcach Lutego, jeżeli chcecie poznać inne produkty, które podbiły moje serce w tym miesiącu- zapraszam na filmik:)



Pasuje mi ten kolorek?:)
Lubicie paletki z Joko?
 ps. o innej paletce którą dostałam od Joko pisałam tutaj

Nowa paleta Joko. Makijaż+recenzja.

Nowa paleta Joko. Makijaż+recenzja.

Hej witajcie:)
Jak Wam mija dzień? Mnie tak dziś boli głowa, że brak słów:(. Nie wiem czy to od pogody czy jak? W sumie nie ma się co dziwić.. Rano deszcze, w południe słońce,a  po południu śnieżyca nieziemska! U Was też takie anomalia?

Dziś chciałabym Wam opowiedzieć o paletce, którą jakiś czas temu dostałam od firmy Joko Make up. Jak się sprawdzała, jak kolorystyka i czy jestem z niej zadowolona? O tym wszystkim możecie poczytać w dzisiejszym poście.


Jak wiecie jestem wielką fanką makijaży! Szczególnie tych klasycznych, dzienniaków. Takich, które mogę wykonywać do pracy i choćby na spacer. Od razu jak zobaczyłam paletkę to stwierdziłam, że to idealna kompozycja żeby stworzyć delikatne smokey eye. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie jest to najlepsze, co kobieta może zmalować na oku. Już miałam kilka paletek, dzięki którym miałam możliwość stworzenia Smokey. Nie mogłam się doczekać aż sprawdzę, jak ta zachowa się podczas makijażu.  Wszak kolory w niej zawarte są idealne ku temu!


W paletce znajduje się 5 okrągłych cieni. 3 z nich utrzymane są w szarej kolorystyce, natomiast 2 pozostałe są rozświetlające (Biały i beżowy). Niestety na tym zdjęciu nie widać tego dokładnie. W paletce znajduje się również mini lusterko,z  którego możecie skorzystać podczas wykonywania makijażu. Wszystkie cienie są matowe i nie zawierają żadnych drobinek. Opakowanie jest plastikowe i raczej niezbyt trwałe. Brudzi się, ale to właśnie jest 'urok' czarnych opakowań produktów :)


Mam odcień 502 jak widzicie. Niestety ciężko mi powiedzieć, czy możemy znaleźć inne kombinacje kolorystyczne. Przechodząc do recenzji. W filmiku powiedziałam Wam ostatnio, że mam mieszane uczucia co do produktu i że oczekuję więcej od palety. Dlaczego? Już tłumaczę. Cienie są nieźle napigmentowane, ale przeszkadza mi w nich to, że się osypują. Dobrze, że mam zasadę, że najpierw robię oko, a potem twarz, bo mogłabym mieć problem... Cienie ładnie się blendują i dobrze utrzymują na oku (około 5-6h bez poprawek), ale mogłyby się mniej osypywać. Wtedy była bym usatysfakcjonowana w pełni, bo kolorystyka jest najbardziej 'moja' i sama lubię się w takich odcieniach. Wielki plus również za to, że są to 100% maty. Nie ma obawy, że znajdziemy w nich jakiś błysk, za którym ja raczej średnio przepadam na codzień.



Niestety nie powiem Wam gdzie możecie ją dostać, bo tak jak mówiłam, jeszcze jej nie ma:)

Lubicie takie odcienie?:)


ps. Na kanale znajduje się moja złota piątka pielęgnacyjna- zapraszam!


Olejowanie- czas start!

Olejowanie- czas start!

Hej witajcie;)
Jak u Was pogoda? Też tak brzydko i szaro jak u mnie? Nie cierpię jak tak jest na zewnątrz! Wczoraj był taki piękny dzień, a dzisiaj znowu człowiek wpada w jesienną depresję...

Dziś przychodzę do Was z postem o oleju, który dostałam w ramach współpracy z firmą Manufaktura Kosmetyczna



Już od dawna skarżę się Wam, że mam niesamowity problem z cerą. Szukam wszystkiego, co mogło by mi pomóc. Może Wam się to wydaje dziwne, że tak się tym przejmuję, ale po prostu musicie mnie zrozumieć, że ja nie jestem przyzwyczajona do tego, że codziennie wyskakuje mi jakiś pryszcz, albo krosta. Nawet jak dorastałam to nie miałam takich problemów! Bo przeprowadzce problem się nasilił i tak się bujam z różnymi niespodziankami. Kiedy Manufaktura Kosmetyczna pozwoliła mi wybrać sobie jakieś 3 produkty wiedziałam, że wybiorę coś do twarzy. Na pierwszy ogień poszedł olej JOJOBA. Oczywiście zanim dokonałam wyboru porozmawiałam  z osobą, która się ze mną kontaktowała, który olej będzie dla mnie najlepszy. Padło na Jojoba. 
Produkt zamknięty jest w plastikowym opakowaniu z pompką dozującą. Jest to dla mnie najlepsze rozwiązanie, dzięki niemu, wyciskam tyle produktu, ile potrzebuję. Szata graficzna jest prosta i nie zawiera zbędnych elementów. Na opakowaniu możecie znaleźć podstawowe informacje o nazwie produktu, firmy, pojemności, składzie, oraz kilka informacji od producenta.


Zapach produktu nie przypadł mi do gustu. Jest dla mnie jakiś taki za słodki (?) Nigdy nie byłam dobra w opisywaniu zapachów. Kolor- lekko żółty. Produkt ma bardzo tłustą konsystencję, jak to olej. Kropelka wystarczy, żeby pokryć całą twarz. Jeszcze nie raz mi się zdarza, że ścieram nadmiar produktu wacikiem bawełnianym. Olej stosowałam na noc po demakijażu. Powiem Wam, że rano, moja twarz była jakby bardziej nawilżona, delikatna i rozświetlona. Produkt mnie nie uczulił i nie podrażnił. Niestety, nie pomógł mi też w mojej walce z niespodziankami. Koniec końców produkt przypadł mi do gustu i mam wrażenie, ze moja cera również bardzo go polubiła chociaż nigdy wcześniej nie byłam przekonana do olejów. Wydawały mi się za tłuste i bałam się zapchania.

Produkt możecie kupić tutaj


Jakich olejów używacie?:)
Daily vlog, niedziela ze mną :) + WAŻNE OGŁOSZENIA BLOGOWE!

Daily vlog, niedziela ze mną :) + WAŻNE OGŁOSZENIA BLOGOWE!

Witajcie;)
Zacznę najpierw od ogłoszenia i obietnicy :). Wiem, że większość z Was wchodzi tu po to, żeby poczytać notki, a nie oglądać film. OBIECUJĘ, że jedynymi filmami, które będę tu oddzielnie dodawać oprócz notki będą właśnie Daily Vlogi. Inne filmy będę podpinać pod notki. Wiem, że tak wolicie i nie chcę Was zawieść :)
Tymczasem zapraszam na niedzielę ze mną :) Wspólne śniadanie, szukanie firanek, ulubione youtuberki i rozważanie przy myciu pędzli:)




Naturalna francuska glinka biała. Jak przygotować? Jak nałożyć i jakie są efekty?

Naturalna francuska glinka biała. Jak przygotować? Jak nałożyć i jakie są efekty?

Witajcie :)
Dziś mamy niedzielę, a ja mam w końcu wolne!! Strasznie się cieszę!! Szkoda, że od rana się źle czuję i jest mi nie dobrze.. :( Mimo tego, zgodnie z zapowiedzią kręcę dla Was Daily Vloga;)
W tym poście chciałabym Wam powiedzieć kilka słów o nowej glince, którą dostałam w ramach współpracy z firmą Manufaktura Kosmetyczna.



Problemy z moją cerą nie ustają. Mało tego, wydaje mi się, że nasiliły się jak nigdy. Codziennie na twarzy mam nowego przyjaciela, którego z całego serca nienawidzę. Chwytam się już wszystkiego. Od zmiany pielęgnacji, po mycie wodą mineralną. Nic nie pomaga. To stało się tak nagle, że nawet nie wiem co jest przyczyną.Kontaktując się z Manufakturą Kosmetyczną prosiłam o pomoc w doborze idealnej pielęgnacji. Tak oto w moje ręce trafiła glinka biała. Jest to tak zwany produkt DIY więc opowiem Wam, jak ja ją przygotowywałam.

SPOSÓB PRZYGOTOWANIA

Do zwykłej, metalowej miski, którą znalazłam w domu, wsypałam 3 łyżeczki glinki. Od razy Wam mówię, że jest to stanowczo za dużo dla jednej osoby, bo jeszcze dużo produktu mi zostało. Dolałam 4 łyżeczki wody (zwykłej, nie miałam mineralnej akurat) i wymieszałam. Zabawa polega na tym, żeby produkt miał 'dobrą' konsystencję. Co oznacza zwrot 'dobrą'? Po prostu nie za rzadką, nie za gęstą. Musi się Wam go nakładać komfortowo na twarz.



Produkt zamknięty jest w plastikowym, okrągłym słoiczku. Na opakowaniu znajdziemy minimum informacji o nazwie produktu, firmie, gramaturze, składzie i kilka słów od producenta. Troszkę szkoda, że nie ma informacji jak przyrządzić glinkę. Produkt mogę dać np. komuś w prezencie kto nie ma internetu i już będzie miał problem z jej przygotowaniem. Poza tym szata graficzna jest bardzo prosta, utrzymana w biało czarnej kolorystyce. Poniżej zamieszczę Wam informacje o produkcie ze strony Manufaktury Kosmetycznej.


Jako jedna z łagodniejszych glinek polecana jest szczególnie do cery suchej i wrażliwej. Działa łagodząco, wygłądzająco i delikatnie oczyszczająco, nie wysuszając skóry.
Poprawia mikrokrążenie, dzięki czemu cera jest odżywiona i odzyskuje właściwy koloryt. Nadaje skórze wyjątkową gładkość i miękkość. Może być stosowana bez obaw przy cerze naczynkowej. Wykazuje wyjątkowe właściwości kojące, nie wywołuje podrażnień. Glinka biała pielęgnuje skórę suchą, odwodnioną, która z reguły jest mało elastyczna i bardzo cienka. Zwiększa tym samym nawilżenie i wilgotność skóry dojrzałej.
Więcej informacji o glinkach oraz opis sposobów stosowania znajdziecie Państwo w artykule Glinki kosmetyczne w naszej sekcji edukacyjnej
Glinka Biała z Manufaktury Kosmetycznej (INCI: Kaolin) to produkt najwyższej jakości, naturalny, czysty i nieprzetworzony, importowany bezpośrednio z Francji.

Mimo tego, że mam wysyp pryszczy moja cera jest naprawdę bardzo sucha i odwodniona. Klimatyzacja, chlor... to nie przyczynia się do dobrze nawilżonej skóry.



Glinkę bardzo łatwo się nakłada. Nie spływała mi ani do oczu, ani po ubraniu. Zaaplikowałam ją tą łyżeczką, którą mieszałam produkt. Nie mam żadnego hiper patyczka do nakładania produktu, ani specjalnego pędzla. Trzymałam zgodnie z tym co wyczytałam w internetach (15-20min). Po tym czasie glinka najlepiej zastygła tam, gdzie było jej mniej. Kolejny raz sprawdza się zasada, że nie zawsze więcej znaczy lepiej. Zmyłam ją w letniej wodzie. Musicie uważać, żeby podczas zmywania nie wpadło Wam nic do oka! Ja na szczęście tego uniknęłam. Po zmyciu cera była gładka i taka jakby bardziej miękka. Produkt mnie na pewno nie uczulił i nie podrażnił. Ogólnie nie mam jej nic do zarzucenia. 

Produkt możecie zakupić: tutaj.

Jeżeli chcecie zobaczyć jak przebiegał cały proces przygotowania i nakładania, zapraszam na kanał:)



Lubicie glinki?;)
Kącik studenta: Jak zacząć, żeby skończyć?

Kącik studenta: Jak zacząć, żeby skończyć?

Witajcie :)!
Za chwilę zaczynamy weekend co nie :D? Ja na szczęście pracuję tylko w sobotę, a niedzielę mam wolną. Postaram się dla Was nakręcić Daily Vloga, bo już od kilku z Was usłyszałam, że taką formę filmów lubicie najbardziej :) Subskrybujcie kanał, bo już wkrótce szykuje się fajne MAKIJAŻOWE rozdanie :). No dobra, już dosyć o przyjemnościach. Przechodzę do tematu, który jest postrachem dla każdego studenta. Mowa oczywiście o obronie. Moment obrony może sam w sobie nie jest straszny, ale jak się do niego przygotować? Jak napisać pracę która sprawi, że obronimy się na 5? Kiedy zacząć, żeby zdążyć skończyć i nie spinać się przed końcem oddania pracy? Dzisiaj zaczniemy od ostatniego punktu a mianowicie, kiedy zacząć, żeby skończyć? Sama jestem na tym etapie i na tym się chcę skupić.



Nie wiem jak Wy, ale ja zaczynam pisać pracę inżynierską. Temat mam, pomysł mam, tylko weny brak. Codziennie myślę sobie- dziś zacznę pisać, ale jakoś nie wiem jak się za to zabrać. Mam mnóstwo materiałów nt. problemu o którym piszę, ale mam problem z ładnym ubraniem wszystkiego w słowa. Niby piszę bloga, niby codziennie coś piszę, ale jak chodzi o takie profesjonalne napisanie, to mam z tym problem. Teraz jest ostatni dzwonek żeby zacząć, bo do obrony został rok. Dużo? Wydaje się że dużo, ale wcale tego czasu sporo nie ma. Nie wyobrażam sobie, żebym miała 'kupić' gotową pracę. Nie popieram tego, nienawidzę takiego krętactwa i nigdy nie czułabym się w pełni usatysfakcjonowana, że zasłużyłam na 'inż' przed nazwiskiem. Postanowiłam podzielić pisanie mojej pracy na kilka etapów:
  1. Wymyślenie tematu- załatwione
  2. Zapoznanie się z tematem- załatwione
  3. Przygotowanie materiałów- załatwione
  4. Pisanie- w trakcie realizacji
 Chciałabym do świąt mieć pierwszy rozdział napisany. Czy się uda? Zobaczymy. Motywuje się tym, że po każdym trudniejszym dziale kupię sobie coś ekstra. Wiem, może średnia motywacja, ale za to jaka skuteczna :). Nie chcę zostawiać wszystkiego na wakacje czy na później bo nie jestem taką osobą. Wolę mieć wszystko przed, niż po czasie.

 A Wy na jakim jesteście etapie?
Przyznawać się, kto się broni ?:)
Jak się motywujecie?
Płatki pod oczy, które są dla mnie zagadką.

Płatki pod oczy, które są dla mnie zagadką.

Witajcie;)
Na szczęście nowy monitor już u nas. Jest ogromny! Dziwne wrażenie widzieć siebie na takim wielkim ekranie :D. Koniec końców obróbka filmów i zdjęć w takiej rozdzielczości to marzenie!
Dziś przychodzę do Was z postem o płatkach pod oczy, które były dla mnie od początku zagadką i nie wiedziałam, jak się za nie zabrać. Jeżeli jesteście ciekawi, co przysporzyło mi tyle trudności, zapraszam do czytania.



Jak wiecie, jakiś czas temu udało mi się nawiązać współpracę z firmą Orientana. Byłam bardzo zadowolona z tego powodu. Miałam możliwość wyboru dla siebie dwóch produktów, które chcę przetestować. Wybrałam maseczkę z Luffy azjatyckiej, o której pisałam Wam tu i płatki z naturalnego jedwabiu, o których chcę Wam właśnie napisać. 
Płatki zamknięte są w bardzo ładnym i przyciągającym wzrok opakowaniu. Narysowane wiśnie sprawiają, że produkt wygląda apetycznie i aż chce się go zjeść. Na opakowaniu znajdują się informację o nazwie firmy, produktu, sposób użycia oraz kilka informacji od producenta. W środku znajdowały się dwa płatki, z którymi miałam nie małą zabawę.



Producent bardzo dobrze opisał nam płatki i sposób ich użycia. Niestety, mój życiowy blondynkalizm sprawił, że nie mogłam sobie z nimi poradzić:D. Na czym polegał problem? Nie dostrzegłam na białym opakowaniu jedwabiu, który idealnie do niego przylegał. Skończyło się na tym, że na początku nakleiłam dwa niebieskie zabezpieczające płatki, żeby dopiero po chwili zorientować się, że coś jest nie tak:D. Na szczęście moja reakcja była natychmiastowa i płatki znalazły się na właściwym miejscu.
Produkt idealnie przylega do okolic oczu. Możecie z nim chodzić, tańczyć, biegać-wszystko co chcecie. Na plus wielki zasługuje fakt, że praktycznie płatki są niewidoczne! Jeżeli je dobrze nakleicie możecie normalnie w nich nawet zajść do sklepu i nikt się nie powinien zorientować :D. Ja mam jeszcze ułatwione zadanie, bo ubiorę okulary i wtedy już na 100% nikt się nie zorientuję, że mam coś naklejone w okolicach oczu. Płatki są bardzo nawilżone, prawie z nich cieknie! Po naklejeniu na twarz poczujecie przyjemny chłodek i ukojenie.


Produkt, zgodnie z zaleceniami producenta trzymałam 30 min. W międzyczasie zaczęłam czuć pieczenie pod oczami (tylko w tej okolicy). Nie wiem, być może było to spowodowane tym, że właśnie ta okolica jest najbardziej wysuszona i po prostu 'piła' produkt. Oprócz tego nie zauważyłam żadnego swędzenia czy innych reakcji alergicznych. Jeżeli chodzi o efekty, to na pewno zmniejszyły mi się zaczerwienienia pod oczami. Pewnie żeby zobaczyć bardziej spektakularne, musiałabym stosować produkt częściej. Jeżeli chcecie zobaczyć 'na żywo' efekt oraz moją walkę z produktem  to zapraszam jutro na kanał;)



Produkt możecie kupić: tutaj

Lubicie takie płatki?:)
Mały, ale bubel.

Mały, ale bubel.

Hej witajcie:)
No pięknie mi się zaczęła środa... zepsuł mi się monitor od komputera stacjonarnego! Dobrze, że nowy już idzie do nas, bo było by ciężko... Co prawda mam swojego laptopa, ale jednak wolę obrabiać filmy na komputerze mojego M. Mam nadzieję, że jutro wszystko już wróci do normy. No i najważniejsze, dotarła do mnie wczoraj moja nowa zabawka, a mianowicie obiektyw 50 mm :) Na razie się poznajemy :)

Dziś przychodzę do Was z notką o produkcie, na którym się niestety zawiodłam i na pewno nie wrócę do niego po raz kolejny. Jeżeli jesteście ciekawi o czym mówię, to koniecznie musicie przeczytać dzisiejszą notkę.



Szampony Batiste zna chyba każda z nas prawda? Miały swój dobry czas kilka miesięcy temu i wtedy każda z nas chciała je mieć. Dla mnie Batiste był dość drogą imprezą. Eksperymentowałam ze Schwarzkopfem, Isaną, aż w końcu spróbowałam Batiste. Najbardziej przypadła mi do gustu wersja kwiatowa, ale niestety, ostatnio podczas zakupów nie mogłam na nią trafić. Zazwyczaj Suchy szampon kupuję w Naturze i tym razem zrobiłam to samo. Stwierdziłam jednak, że kupię może mniejszą wersję, bo praktycznie rzadko korzystam z suchego szamponu. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. A jakie były tego skutki?


Szampon znajduje się w buteleczce o pojemności 50 ml. Szata graficzna jest przepiękna! Kobieca, kolorowa, iście wiosenna. Tak naprawdę to chyba ona przyciągnęła moją uwagę najbardziej. Na opakowaniu znajdują się podstawowe informacje o nazwie produktu, firmie, składzie, pojemności i kilka informacji od producenta. Opakowanie jest poręczne i bardzo małe. Co za tym idzie? Produkt jest bardzo mało wydajny. Użyłam go dokładnie 2(!) RAZY i po szamponie niestety. Zapach również nie przypadł mi do gustu. Jest dla mnie jakiś ciężki i po prostu nieprzyjemny. Plusem na pewno jest to, że w przeciwieństwie do innych szamponów po tym praktycznie nie ma białego nalotu.



Ja już na pewno do niego nie wrócę. Skupię się na mojej ulubionej wersji, a nie będę eksperymentować bez sensu.


A Wy jakie wersje lubicie tych szamponów?:)
Współpraca z Joko.Dużo kosmetyków, dużo zdjęć, kilka słów ode mnie i PRZESTROGA!

Współpraca z Joko.Dużo kosmetyków, dużo zdjęć, kilka słów ode mnie i PRZESTROGA!

Dzień doberek! 
W końcu się wyspałam! No masakra jaka byłam nieprzytomna przez ostatni tydzień! Myślałam, że się przewrócę po prostu w niektórych momentach :D Na szczęście dziś już jest ok i wracam do żywych.
Ostatnio firma Joko ogłosiła, że poszukuje do testów 10 blogerek. Rzadko startuję w takich akcjach, ale tym razem spróbowałam i się udało! O wygranej dowiedziałam się w czwartek, a wczoraj paczka była już u mnie. Muszę Wam opowiedzieć historię związaną z kurierem, bo zdenerwowałam się sakramencko jak to u nas mówią :D. Przychodzę sobie wczoraj do domu po pracy i mój chłopak mnie informuje, że na drzwiach mieliśmy przyklejone AWIZO. Myślę sobie- spoko. On był w domu, kurier nawet nie sprawdził czy ktoś jest i przykleił awizo mimo tego, że mamy dwie skrzynki. Ale to nie koniec historii. Loguje się na 'Zakochaną', a tam wiadomość od jednej dziewczyny od nas z bloku (Dzięki Aguś:*), że jak wchodziła do bloku, to zauważyła awizo położone NA KLATCE w ten sposób, że praktycznie jakby ktoś był złośliwy to go weźmie i wyrzuci, a ja nawet nie będę wiedziała, że paczka dotarła! Dobrze, że Aga mnie kojarzy, bo w przeciwnym razie mogłoby być 'wesoło'..;/
Koniec końców paczka do mnie dotarła i zaraz Wam pokażę co dostałam i co myślę o kosmetykach:)



Firmę JOKO znam bardzo dobrze. Zresztą, chyba każda blogerka i kobieta ją zna. Ucieszyłam się, kiedy zobaczyłam swoje nazwisko pośród 10 wybranych kobiet, którym serdecznie gratuluję! Paczka była dobrze zapakowana, zabezpieczona woreczkami z powietrzem. Kosmetyki znajdowały się w tej czarnej, eleganckiej torebce. Nic nie ucierpiało podczas transportu i szczęśliwie do mnie dotarło tak jak wspomniałam wyżej- bardzo szybko. A teraz po kolei.


PALETKA 5 CIENIU DO POWIEK 502 SMOKY GREY




Paletka mieści się w plastikowym opakowaniu  z lusterkiem. Dostajemy 5 cieni. 4 w odcieniach szarości i jedna wanilia. W środku znajdziemy również pacynkę z  mini pędzelkiem. Na chwilę obecną jestem średnio zadowolona z paletki, ale jedno trzeba przyznać- kolory są cudne!


PALETKA QUATTRO 402 CREAMY




Kolejna paletka, tym razem 4 cieni w odcieniach złota i brązu. Jak najbardziej moje kolory! Wyposażona w lusterko i pacynkę. Cienie pięknie się mienią i ten trzeci cień przypomina mi pigment z Kobo:) 


JOKO MAKE UP MINERAL POWDER, 06 DARK BRONZE



Z tego produktu jestem bardzo zadowolona! Przepiękny bronzero-rozświetlacz, który w założeniu ma być i jest, mineralny pudrem rozświetlającym;) Daje piękny efekt takiej błyszczącej, opalonej skóry! Zero tandety! Cudny Glow. Jestem 3 x na tak:D


BŁYSZCZYK JOKO, SHINE YOUR LIPS


Niestety, produkt to totalnie nie moja bajka. Nie lubię błyszczyków i nie umiem się do nich przekonać... Spodziewałam się, że kolor produktu będzie adekwatny do koloru opakowania, jednak sam błyszczyk jest zdecydowanie dużo jaśniejszy.


CIENIE DO POWIEK BURLESQUE




Pojedyncze cienie, które mają wytłoczone piękne gorsety <3 Oczywiście moja ślepota sprawiła,  że pomyliłam gorsety z harfami:D. W każdym opakowaniu znajdziecie mini lusterko.


KREDKA DO POWIEK




Grafitowa, wykręcana kredka wyposażona w gąbeczkę;). Zobaczymy jak się sprawdzi:)

W opakowaniu znajdował się również lakier nude, o którym zapomniałam i nie dodałam go do zestawienia:)
Ogólnie kocham lakiery JOKO i mam nadzieję, że mnie nie zawiedzie tak jak jego poprzednicy:)

Dziękuję firmie za przesyłkę i zaufanie!

Znacie produkty JOKO?
Co polecacie?

Zapraszam na kanał;)
Tam znajdziecie prezentację kosmetyków.

 
Copyright © 2016 zakochana w kolorkach , Blogger