Dbamy o okolice oczu z pomocą śluzu ślimaka.

Witajcie:)
Jak Wam mija niedziela? Pewnie leniwie i rodzinnie jak to niedziela;). Ja dalej się kuruję, ale zrobiłam sobie dziś rosół na obiad. Taki miałam smak na właśnie słony, swojski (tu mi nie wyszło) rosół. W międzyczasie zanim się jeszcze gotuję postanowiłam zajrzeć na bloga i powiem Wam, że wczorajszy post wywołał FALĘ komentarzy pod nim. Oczywiście są osoby, które mnie nie zrozumiały, a koniec końców ja sama trafiłam na forum gdzie hejtowano Karolinę:) No śmiech na sali :). Jeżeli jeszcze nie czytałyście, koniecznie Was zapraszam. Przeczytajcie, oceńcie i jak macie chwilkę to napiszcie,co o tym sądzicie.
Dziś abstrahując od wszystkiego wracam do absolutnie kosmetycznego tematu, a mianowicie chciałam Wam opowiedzieć o kremie pod oczy, który również znalazł się w paczce z firmy Orientana. Jak się sprawdził, za co go lubię i kiedy go najlepiej używać? Zapraszam na notkę.


Osoby, które mnie czytają, oglądają lub po prostu, znają w życiu realnym wiedzą, że moją okropną zmorą i problem są torby pod oczami. Nie raz w komentarzu czytałam miłe rady jak mam z tym walczyć, ale też niezbyt ciekawe komentarze, że np. wyglądam jak ćpun. Cóż... :). Uwierzcie, że próbowałam chyba wszystkich sposobów jakie są, żeby się ich poznać. Nakładałam ogórki, używałam różnych kremów. Był też okres, że myślałam, że te wszystkie problemy spowodowane są brakiem snu i zmęczeniem. Niestety. Nic nie pomagało i żaden z czynników, na które mam wpływ nie pomoże w pozbyciu się tego. Problem jest natury zdrowotnej i tkwi we mnie, więc niestety na chwilę obecną nie mogę nic z tym zrobić. Tym, którzy mnie lubią pozostaje przymrużenie oka na moje oczy :). Pewnie myślicie po co ten wstęp? Po prostu po to bo chce żebyście wiedzieli, że nie będę Was czarować, że torby zniknęły i wszystko wróciło do normy. Nic takiego się nie stało, ale przecież kremu pod oczy nie używa się tylko z tego powodu prawda?:)


Odkąd dowiedziałam się, że okolice pod oczami są pozbawione gruczołowych potowych namiętnie Wam to powtarzam. Pewnie się zdziwicie, że blogerka, która na codzień pisze o kosmetykach, nie wie takich podstawowych rzeczy. No kurczę, nie wiem wszystkiego:). Nie jestem ani z wykształcenia kosmetologiem, ani biologiem, ani dermatologiem. Testuję na sobie, oceniam i bardzo się cieszę, jak ktoś z Was tutaj w komentarzach albo na swoim blogu uświadomi mnie z czymś, o czym nie miałam pojęcia. Z czym się wiąże brak gruczołów potowych w tych okolicach? Z brakiem odpowiedniego nawilżenie, a co za tym idzie? Z powstawaniem pierwszych zmarszczek, z wysuszeniem skóry w tych obszarach, a w ekstremalnych sytuacjach (mówię to z własnego doświadczenia) z uczuciem niesamowitego dyskomfortu i wrażeniem takiego 'ciągnięcia'. Ostatnio w którymś poście wspominałam Wam, że mam strasznie suchą skórę, więc dla mnie idealne są produkty tłuste. Tłuste aż do przesady:). Wiadomo, że żadna z Nas nie chce mieć uczucia oleju na twarzy więc fajnie by było, gdyby produkt natłuszczał, nawilżał, ale jednocześnie szybko się wchłaniał. Czy ten produkt spełnia moje oczekiwania?


Jak zobaczyłam opakowanie po raz pierwszy to pomyślałam sobie 'o kurde, ale śmieszny fajny maluszek!' Rzeczywiście krem wygląda na bardzo mały, przez co na początku mamy wrażenie, że zużyjemy go tak,o! Nic bardziej mylnego! Do wydajności przejdę na końcu, a najpierw standardowo zacznę od wrażeń wizualnych. Produkt zabezpieczony był kartonowym opakowanie, które już niestety dawno zostały wyrzucone. Powtarzałam wielokrotnie, że niestety nie mam miejsca na magazynowanie takich rzeczy. Na kartonowym opakowaniu znajdowały się informacje o produkcie, nazwie firmy, składzie i pojemności. Opakowanie które widzicie, zawiera tylko kilka podstawowych informacji. Na niesamowity plus zasługuje fakt, że krem ma pompkę. O Bogowie! Najlepsze rozwiązanie dla wszystkich kremów.PRODUCENCI! Weźcie sobie do serca, że my naprawdę lubimy pompować :). Pompka zabezpieczona plastikową nakrętką, która nie załapała się do zdjęcia. Pompka (przysięgam ostatni raz to piszę:)) nie zacina się i dozuje potrzebną ilość produktu. Na początku standardowo musiałam nacisnąć kilkanaście razy zanim udało się wydobyć krem, ale tak jest w przypadku wszystkich produktów, które posiadają taką formę aplikacji. Przejdźmy do sedna, czyli do samego produktu. Kolor, najmniej istotna kwestia jest biały. Normalny, bez żadnych drobinek. Zapachu nie wyczuwam żadnego i nie jest to dla mnie problemem. Konsystencja? I tu mam problem z jej określeniem. Jest niby gęsta, ale taka jakby hmm.. oleista? Tłusta i treściwa. Zawsze mi sprawia trudność opisanie konsystencji. Jak dla mnie, jest idealna. Chociaż na początku przyznaje, że była dla mnie typowo śluzowata, co raczej kojarzyło się słabo, ale po paru użyciach uznałam, że właśnie taka forma kremu jest strzałem w dziesiątkę! Przez to, że produkt ma formę pół-oleistą jest niesamowicie wydajny! Wystarczy ociupinkę zaaplikować na palec i spokojnie nawilżymy okolicę oczu. Kolejnym plusem jest to, że produkt wchłania się po prostu w chwili, błyskawicznie! Jest to właśnie to, czego oczekuję od kremów. Nienawidzę takich sytuacji, jak opisałam wyżej, że produkt dobrze nawilża, daje uczucie ukojenia, ale przez 30 min. czuję, jakbym była wysmarowana tłuszczem zwierzęcym. Takiego dyskomfortu żadna z Was tu nie odczuje. 


A jak działanie? Jak wspomniałam na początku, nie liczyłam na zlikwidowanie cieni czy torb pod oczami. Wyobraźcie sobie teraz najdroższy krem świata pod oczy. Już? Powiedzcie w myślach jego nazwę,a  teraz ja Wam odpowiem, że nawet ten krem by ze mną nie dał rady:). Liczyłam na nawilżenie, mniejsze uczucie spięcia i delikatne wygładzenie. Cóż, takie coś dostałam, więc nie mam absolutnie nic do zarzucenia:). Kremu używałam na noc i na dzień, ale jednak lepiej sprawdza mi się, kiedy używam go na dzień. Nie wiem czemu, ale mam czasami takie schizy, że boje się, że coś mi wejdzie w nocy do oka:). Ja strasznie nie spokojnie śpię:). Produkt super sprawdza się pod makijaż. Nie powoduje ani rolowania podkładu, ani korektora. Naprawdę nie mam się do czego przyczepić nawet jakbym chciała:).


Serdecznie polecam Wam ten krem! Jeżeli jesteście nim zainteresowane i chciałybyście się osobiście przekonać jak działa, zapraszam Was tutaj.

A Wy jak dbacie o okolice oczu?
Znacie kremy Orientana?
Jeżeli macie ochotę poznać moją opinię na temat kremu do twarzy z tej samej serii zapraszam Was na moją notkę [klik]

5 komentarzy:

  1. nie testowałam nic z tej firmy a kremy nie specjalnie się ze mną lubią - to chyba ostatni kosmetyk na mojej liście zakupów :) Ja jestem kosmetyczką z wykształcenia - nie kosmetologiem ale też nie wiem wszystkiego i swoją wiedzę cały czas zdobywam nie tylko na blogach ale także kursach - nigdy nikogo nie krytykuję, bo może ktoś zna lepszą metodę niż ja. Jestem też anglistką i jak czytam blogi polsko-angielskie to też nie piszę, że ktoś nie umie angielskiego a pisze... Najważniejsze to być otwartym na świat. A odnośnie jeszcze różnych forów internetowych - szkoda tracić czas, żeby czytać o sobie, co inni wypisują - każdy powinien żyć wg własnego ja ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio dużo o nim piszą :) i dużo się o nim mówi. Jestem ciekawa jak poradziłby sobie z moimi sińcami ;p ciekawa propozycja. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo lubię kosmetyki Orientana, ze śluzem ślimaka miałam krem BB, który uwielbiałam. O okolicę oczu trzeba szczególnie dbać bo jest wrażliwa, cienka i podatna na zmarszczki

    OdpowiedzUsuń
  4. ja ostatnio mam ochotę na testowanie produktów ze śluzu ślimaka :) a ten produkt jest wysoko na mojej liście zakupów :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz;)
Chętnie odwiedzę Twój blog:)
Nie toleruję jednak spamu i określenie"obserwujemy?" powoduje u mnie nerwicę;)

Jeżeli mój blog Ci się podoba-zaobserwuj
Jeżeli Twój spodoba się mi-odwdzięczę się tym samym:)

Copyright © 2016 zakochana w kolorkach , Blogger