Malinowa, ale niezbyt ładnie pachnąca przyjemność. Czy to możliwe?
Hej witajcie;)
Jak spędzacie weekend?:) Ja mam wolne, więc zgodnie z zapowiedzą kręciłam dla Was daily vloga. Mieliśmy inne plany na ten dzień, ale zepsuło nam się coś w aucie, więc zamiast dywanu nowego i obiadu na mieście, są tylko firanki nowe i domowy obiad. Mimo wszystko kręcę i może coś z tego będzie.
Dziś przychodzę do Was z notką nt. produktu, który na początku totalnie nie przypadł mi do gustu, ale po którymś użyciu stwierdziłam, że został on moim ulubieńcem miesiąca lutego!
Już od dawna chciałam go wypróbować. Czytałam dużo pozytywnych opinii o tym masełku i po prostu chciałam sprawdzić, czy ono naprawdę działa. Przyznam, że kupiłam go również dlatego, że przyciągnęła mój wzrok ta PRZECUDOWNA, kobieca szata graficzna. Słodka malina i piękny róż to coś, co kocham :). Opakowanie jest plastikowe, zakręcane i pięknie wygląda na półce. Na opakowaniu znajduje się kilka informacji o nazwie produktu, producenta, kilka informacji od producenta, skład i gramatura. Słoik odkręca się bez problemu i nie zacina. Masełko zabezpieczone było folią srebrną dzięki temu wiem, że jestem pierwszą osobą, która go dotykała :) Nie oszukujmy się, jest to troszkę uspokajające:) Często się boję, że ktoś wsadzi tam palce przede mną...
200 ml, to opcjonalna pojemność dla tego typu produktów. Moim zdaniem nie za dużo i nie za mało. Co do składu niestety się nie wypowiem, bo wiecie o tym, że po prostu się na nim nie znam. Po rozerwaniu sreberka widzimy dość gęste, ładnie pachnące masełko. Lekko różowy kolor sprawia, że chce się nim smarować i smarować. Wzięłam prysznic, zrobiłam sobie SPA i cała się niem wysmarowałam. Cudowny aromat sprawił, że myślałam, że nic lepszego nie mogło mnie spotkać niż jego zakup. Do czasu...
Rano wstałam i doznałam szoku! Moje ciało pachniało czymś starym, spleśniałym, jakimś winem czy coś (?) Fantastyczny zapach się gdzieś ulotnił i odszedł w nie pamieć. Zauważyłam jednak, że moja skóra została przyjemnie nawilżona i bardzo miękka. Naprawdę, aż chciało się jej dotykać.
Co tu począć?
Przekonałam się i odnalazłam sposób na jego użytkowanie. Po prostu, daje go mnie na ciało i rano już nie ma tego nieprzyjemnego zapachu. Wręcz przeciwnie. Czuć ten delikatny aromat, który kojarzy mi się z jogurtem malinowym. Skóra jest nawilżona, gładka i bardzo miękka. Chętnie wypróbuję innych wersji zapachowych, ale tak jak mówię- uważajcie z jego nakładaniem, bo jak dacie za dużo, to się zawiedziecie i to bardzo..
Lubicie te masełka?:)
ps. jeżeli chcecie poznać moich NIEKOSMETYCZNYCH ulubieńców tym razem, zapraszam na film;)
ps. jeżeli chcecie poznać moich NIEKOSMETYCZNYCH ulubieńców tym razem, zapraszam na film;)
Miałam z tej wersji balsam do ust który spisywał się tak tragicznie, że wylądował w koszu na śmieci :)
OdpowiedzUsuńnie miałam okazji używać masła, ale mam gdzieś jeszcze do ust- działanie delikatne
OdpowiedzUsuńhahah ale hmm raczej nie hahah także kiedyś miałam coś takiego stosując pewien balsam normalnie śmierdziałam pleśnią ale hmm starym praniem:P??
OdpowiedzUsuńMiałam brzoskwinię, fajnie wspominam :)
OdpowiedzUsuńO proszę :) Na noc to dobry pomysł :) Kurcze, ale lubię takie zapachy, szkoda że tak nie pachnie :(
OdpowiedzUsuńW sumie nie miałam maseł z tej serii. Akurat tutaj jestem wierna masłom TBS :D
OdpowiedzUsuńWygląd bardzo przyciąga wzrok :)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za zapachem malinowym :p
OdpowiedzUsuńSzata graficzna przyciąga :)
OdpowiedzUsuńMam wersję brzoskwiniową zobaczymy co to będzie ;p
OdpowiedzUsuńi tu pojawia się pytanie czy zapach czy działanie ;) mimo to warto wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńTo faktycznie miałaś nie ciekawy pierwszy raz z tym balsamem. Dobrze , że dałaś mu drugą szanse :)
OdpowiedzUsuńNo ciekawe jaki ten zapach😊
OdpowiedzUsuńMiałam krem do rąk z tej serii i byłam bardzo zadowolona :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam tego masła, choć wazelinka na usta jest świetna :)
OdpowiedzUsuńO ja to lubię grubo posmarować więc nie wiem jakby było :D
OdpowiedzUsuńmalina brzmi ciekawie
OdpowiedzUsuń