Zmieniam pielęgnację i wychodzi mi to na dobre!

Witajcie :)
Ale się cieszę, że już jutro mamy piątek! Serio, wykończył mnie piekielnie ten tydzień! Wczoraj miałam akurat fajny dzień jeżeli chodzi o sprawy blogowe, bo aż 3 firmy odezwały się do mnie w sprawie współpracy. Pojawi sie coś, czego jeszcze nie było u mnie! Mam nadzieję, że jesteście ciekawi i na pewno będziecie zaglądać do mnie!
Dziś przychodzę do Was z recenzją kremu, który znalazł się u mnie jakiś czas temu i dzięki systematycznemu użytkowaniu, mogę w końcu wyrazić o nim opinię. Jeżeli jesteście ciekawe, zapraszam:)


Pamiętam, jak odezwała się do mnie pani Marta z pytaniem, czy nie chciałabym przetestować kremu, który sama stworzyła. Przyznam, że byłam zaskoczona, oczywiscie pozytywnie! Nie miałam jeszcze takiej propozycji. Nie ukrywam, że mam nadzieję, że może kiedyś też uda mi się stworzyć autorski produkt, który będę chciała wysłać do testów innym blogerkom :). Marzenia dobra rzecz. Ucieszyłam się też również dlatego, ponieważ mój dotychczasowy krem się skończył, a nie miałam nic ciekawego na oku, więc stwierdziłam, że fajnie wypróbować coś nowego. Nie minęło kilka dni, kiedy produkt znalazł się u mnie. Muszę przyznać, że już dawno nie dostałam tak pięknie zapakowanej paczki. Nie mam pojęcia, gdzie wyparowały mi zdjęcia, ale mówię Wam szczerze, że większe i znane firmy powinny brać przykład z Pani Marty!



Krem znajduje się w ładnym, plastikowym, eleganckim opakowaniu. Te różowe dodatki sprawiają, że szata graficzna jest bardzo kobieca i jak najbardziej w moim stylu. Nie ma tu zbędnych ozdobników. Nic nie jest przesłodzone.Wszystko zachowane jest w tonie elegancko i z klasą. Jak widzicie, produkt posiada pompkę 'air-less'. Oczywiście na początku trzeba kilka razy psiknąć żeby wydobyć krem, ale z każdym kolejnym razem aplikacja jest łatwiejsza. Osobiście jestem fanatyczką produktów z pompką, więc na dzień dobry Ceres dostał jeden punkt :). 


Krem jest biały, ale możemy w nim zauważyć delikatny żółty ton. Zapach bardzo przyjemny, troszkę cytrynowy. Po chwili ulatnia się i go nie czuć na twarzy. Następną rzeczą, która pozytywnie mnie zaskoczyła  w przypadku tego produktu jest to, jak szybko się wchłania. Serio, zaaplikuję go na jedną stronę twarzy i jak już nakładam na drugą, to wcześniejsza połowa już całkowicie wchłonęła krem! Nie zostawia ani odrobiny lepkiej warstwy, czego nienawidzę! Konsystencja przyjemna, typowo kremowa. Wydaje mi się, że dzięki niej produkt będzie niesamowicie wydajny. Zresztą, nie wydaje mi się, tylko jestem pewna. Produktu używam od około miesiąca i jestem przekonana, że mam go więcej niż połowę!


Odkąd używam kremu zauważyłam wyraźną poprawę kolorytu i nawilżenia cery. Produkt świetnie się sprawdza zarówno pod makijaż, jak również bez niego. Nie powoduje rolowania podkładu, ale też nie mogę stwierdzić, czy przedłuża jego trwałość. Ogólnie jestem w szoku, że produkt, który jeszcze nie jest zbyt znany na rynku, może być taki dobry. Nawet gdybym chciała znaleźć jakiś minus, to nie potrafię. 

Produkt możecie znaleźć tutaj. Zapraszam Was również na fanpage firmy. Znajdziecie tam wiele różnych ciekawostek.

Znacie te produkty?

5 komentarzy:

  1. super , że jesteś zadowolona, ja nie odważyłam się przetestować tego kremu bo jego bazą jest parafina

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że jesteś zadowolona :). Czytałam o nim kilka razy, nie miałam go, ale kompletnie mi się nie podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Opakowanie rzeczywiście ładne :) Fajnie że nadaje sie pod makijaż :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie słyszałam nigdy o nim.

    Ja parę miesięcy temu zmieniłam krem na krem z Resibo i jestem nim zachwycona . Polecam rownież :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo przyjemne dla oka opakowania :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz;)
Chętnie odwiedzę Twój blog:)
Nie toleruję jednak spamu i określenie"obserwujemy?" powoduje u mnie nerwicę;)

Jeżeli mój blog Ci się podoba-zaobserwuj
Jeżeli Twój spodoba się mi-odwdzięczę się tym samym:)

Copyright © 2016 zakochana w kolorkach , Blogger