Bo słabe naczynka są...słabe! Słów kilka o nowej kuracji Dermo Future.

Hej kochani!
Dzisiejszy dzień mogę zaliczyć do tych jak najbardziej na plus! Nie liczę psa, który prawie zwariował, jak założyłam mu obrożę, ale pozostałe wydarzenia poprawiły mi humor! Jak wszystko dobrze pójdzie, to od września czeka mnie napraaaaawdę dużo pracy! Obiecuję jednak, że nie zaniedbam bloga. W sumie... wręcz przeciwnie!:) Sami zobaczycie zresztą! Ten post leżał sobie grzecznie w zaplanowanych i nie wiedzieć czemu nie opublikował się! Dziś szybciutko to zauważyłam i naprawiam błąd! 
W tej notce dowiecie się, czym wyróżnia się kuracja Dermo Future spośród tych, które miałam, za co ją lubię i skąd się biorą te nieszczęsne naczynka! Zapraszam :).


Jak pewnie wiecie, jakiś czas temu miałam przyjemność uczestniczyć w evencie zorganizowanym w siedzibie firmy Tenex w Warszawie. Jeżeli nie miałyście okazji przeczytać relacji z tego wydarzenia, zapraszam tutaj. Powtórzę się kolejny raz, że na takiej fajnej imprezie już dawno nie byłam! Ze spotkania przywiozłam 3 nowości firmy, a mianowicie 3 kuracje: z witaminą A, K i z biotyną. Dziś chciałabym porozmawiać o kuracji uszczelniającej naczynka, ponieważ na chwilę obecną jest to mój największy kompleks. Żeby lepiej zrozumieć istotę pojawiania się naczynek warto dowiedzieć się, co powoduje ich powstawanie. Szczerze mówiąc, jako posiadaczka cery naczynkowej mogę Wam to wytłumaczyć na 'Chłopski rozum', a na naukowe wyjaśnienia przyjdzie czas za chwilę. Jeżeli chodzi o moją cerę mogę stwierdzić, że naczynka pojawiają mi się przez 90% roku. Szczególne nasilenie zauważam w ciągu dwóch skrajnie różnych pór roku. Mowa tu oczywiście o lecie i zimie. Jeżeli chodzi o lato, naczynka występują oczywiście w upały. Chociaż staram się nie narażać cery na zbytnią ekspozycję słoneczną nie zmienia to faktu, że chcąc nie chcąc, pojawiam się na polu i promienie słoneczne mnie dotykają:). Zimą, szczególnie w okresach naprawdę mroźnych, również zauważam wzrost popękanych naczynek. Objawia się to oczywiście tym, że cera staje się czerwona i ni wygląda to ani elegancko, ani estetycznie, ani przyznam szczerze- nijak. Mój problem jest o tyle wielki, że nie da się go zamaskować za pomocą podkładu czy pudru. Nie wiem, może gdybym aplikowała naprawdę mocno kryjące produkty to by dało radę, ale jestem stanowczą PRZECIWNICZKĄ robienia maski na codzień. 


Dobra, a teraz pora na naukowe wyjaśnienie. ''Naczynia te ciągle kurczą się i rozszerzają wskutek działania czynników takich jak ciepło i zimno. W wyniku różnych nieprawidłowości może dojść do ich trwałego rozszerzenia. Wtedy są one widoczne gołym okiem tuż pod powierzchnią skóry. Z reguły problem ten dotyczy osób, których naczynia są wyjątkowo słabe i mało odporne na ciągłe rozszerzanie się i kurczenie. Wtedy mamy do czynienia z cerą naczynkową, która wymaga niezwykle troskliwej pielęgnacji.''*. No czyli wszystko by się zgadzało z tym co napisałam :). Problem tak jak wspomniałam wyżej jest uciążliwy i mówię Wam szczerze, że bardzo mi przeszkadza. Kuracja od Dermo Future zamknięta była w kartonie, na którym znajdowała się większość informacji o produkcie. Znajdziecie tam skład, pojemność oraz kilka słów o działaniu. Całość prezentuje się jak zawsze w przypadku tej marki, bardzo elegancko. Zobaczmy co jest w środku.


Zgrabna, szklana, solidna butelka z pipetką. Przyznam, że pipetki i pompki to moje życie. Najlepsze metody aplikacji ever. Jeżeli ktoś jest pasjonatem wyrzucania kartonowych opakowań to zapewniam Was, że tu producent również umieścił kilka informacji o produkcie, więc nie musicie się obawiać. Do aplikacji produktu przystąpił na kilka dni po powrocie z Warszawy. Oczywiście nie mogłoby się tu obyć bez drugiego testera (mojej mamy). Swoją drogą jak tak teraz myślę, to chyba dostałam te naczynka po niej w 'spadku'. Dzięki! :D. 


Aplikacja samego produktu jest naprawdę przyjemna i minimalna ilość, dosłownie kropelka, wystarczy na całą twarz. Na początku przez jakieś pierwsze 3,4 razy, odczuwałam przyjemnie ciepło. Szczerze mówiąc nie wiem czy tak miało być, czy moja cera tak zareagowała. Po kilku aplikacjach problem zniknął. Produkt ma delikatny zapach. Ciężko mi go określić. Nie jest ani perfumowany, ani kwiatowy, ani słodki. Taki jakby troszkę apteczny? Na pewno nie spotykany:).  Konsystencja żelowa, ale tak jak wspomniałam wyżej, produkt niesamowicie wydajny. A jakie efekty po ponad 2 miesiącach stosowania, bo pewnie tego jesteście najbardziej ciekawi. Nie wiem, czy to wpływ tego produktu, czy czego, ale moja cera jest wyraźnie nawilżona i taka jakby bardziej hmmm... jędrna? Używałam go co wieczór przed snem. Nie wiem jak sprawdził  by się pod makijaż. Co do naczynek, jest to taki dość przejściowy okres dla mojej cery bo tak jak pisałam, najgorzej jest latem i zimą, więc nie mogę stwierdzić, że produkt je wyeliminował..Wydaje mi się, że problem troszkę się zmniejszył. Zobaczymy co będzie, bo nadciągają afrykańskie upały i wtedy najlepiej się przekonam!;). Ogólnie produkt nie jest zły, więc jeżeli chcecie wypróbować go na swojej naczynkowej cerze, spróbujcie! Nie uczulił mnie, nie podrażnił i może w okresie lato/zima, ponownie do niego wrócę!




Produkt możecie zakupić tutaj.
A więcej informacji o nim znajdziecie: tu.

A Ty? 
Jak sobie radzisz z naczynkową cerą?

4 komentarze:

  1. Niedawno zaczęłam stosować. Też tak miałam, że na początku czułam ciepło. Uspokoiłaś mnie. Mam nadzieję, że w gorące dni moja paszcza się uspokoi i nie będzie buchać czerwienią.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja mama ma niestety tendencję do rumienia i pękających naczynek

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz;)
Chętnie odwiedzę Twój blog:)
Nie toleruję jednak spamu i określenie"obserwujemy?" powoduje u mnie nerwicę;)

Jeżeli mój blog Ci się podoba-zaobserwuj
Jeżeli Twój spodoba się mi-odwdzięczę się tym samym:)

Copyright © 2016 zakochana w kolorkach , Blogger