Hello złotko mam zielone błotko :P
Witajcie :)
Ostatnio chwaliłam się, że udało mi się kolejny raz współpracować z firmą Marion, która osobiście bardzo lubię i nawet zanim założyłam bloga, często korzystałam z ich kosmetyków. Tym razem do testów dostałam kilka produktów:
-odżywkę w sprayu
-fluid na rozdwojone końcówki
-parafinową kurację na stopy
-mleczko do demakijażu
i zieloną glinkę, o której chcę Wam dziś opowiedzieć.
Przyznam, że troszkę się zdziwiłam, jak zobaczyłam ten produkt. Dlaczego? Pewnie spostrzegawcze osoby i te które dość często mnie czytają się domyślą :). Chodzi mi o fakt, że na opakowaniu widnieje informacja, że produkt jest przeznaczony do cery tłustej i trądzikowej. O ile się nie mylę, to moja twarz jest sucha jak pieprz, oprócz jednego epizodu, kiedy mi się 'zaczopowała'. Oczywiście jak to baba zaczęłam kręcić nosem i zastanawiać się kto mi to przetestuję, ale odwróciłam opakowanie,a tam miła niespodzianka :)
Produkt jest przeznaczony zarówno do cery tłustej i trądzikowej, jak również suchej i zmęczonej:). Ucieszyła mnie ta informacja nie powiem, bo zdecydowanie wolę osobiście testować produkty niż sugerować się czyjąś opinią i zdaniem. Jak robię to sama to przynajmniej wiem, że moja recenzja jest szczera i zrobiłam wszystko, żeby lepiej poznać produkt. Jeżeli chodzi o skład to sprawa jest prosta :)
Można zauważyć, że dla cery suchej sposób przyrządzenia produktu różni się. Należy użyć oliwy z oliwek i też tak uczyniłam. Mieszałam, mieszałam, mieszałam i nie udało mi się niestety uzyskać takiej konsystencji jaką zazwyczaj mają glinki (mieszałam drewnianą łyżką). Mimo wszystko postanowiłam zaaplikować produkt. Na początku trochę mi chlapało i ciężko było coś zdziałać, ale jak już się w miarę 'ogarnęłam' to było łatwiej. Trzymałam 20 min, ale produkt nie zaschnął do końca. Nie wiem, czy przez tą oliwę z oliwek? Czy jak mieszankę przygotowuję osoba z tłustą cerą i używa mąki, to robi się ta pożądana 'glinkowa skorupa'?. Koniec końców produkt zmyłam i się zdziwiłam. Nawet bardzo. Moja skóra była niesamowicie miękka, nie czułam już takiego 'spięcia' w okolicach nosa.Na temat zmarszczek się nie wypowiem bo (odpukać) nie mam ich na razie. Nie było problemu ze zmyciem. Nic mnie nie uczuliło ani podrażniło na szczęście. Niestety moja skóra jest teraz bardzo kapryśna i bałam się jakichś niefajnych skutków, ale nic takiego nie miało miejsca.
Reasumując:
Ciężko mi się wypowiedzieć jednoznacznie na temat produktu. Po pierwsze nie wiem czy dobrze go przyrządziłam ( chociaż tak jak piszę, robiłam wszystko zgodnie z instrukcją). Po drugie być może dla cery suchej właśnie taka konsystencja miała powstać? Z drugiej strony cera naprawdę była bardzo przyjemna i brak tego uczucia 'spięcia' spodobał mi się niesamowicie. Koniec końców wrócę jeszcze do produktu i spróbuję jeszcze raz go przyrządzić,a jak tym razem nie wyjdzie, to chyba sobie podaruję :). A żeby nie kończyć tak niezdecydowanie to zostawiam Wam moje zdjęcie w glince, gdzie wyglądam jakbym przed chwilą wyszła z błota ;)
Jeżeli jesteście zainteresowani zapraszam Was tutaj :)
CENA: ok. 3zł/8g
A Wy jakich glinek używacie najczęściej?:)
o coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńMiałam zieloną glinkę innej marki i wspominam ją bardzo dobrze. Ja jednak nie mieszałam jej z olejem, jestem na to zbyt leniwa ;)
OdpowiedzUsuńjuż kiedyś czytałam, ze zielona byłaby dla mnie idealna, chyba pora w końcu spróbować
OdpowiedzUsuńKurczę oliwa-balabym się ze zapchaja mi się pory... .chyba wole gotowe specyfiki
OdpowiedzUsuńFajne rozwiązanie, że zarówno do tłustej jak i suchej. :)
OdpowiedzUsuńbiała mi się marzy :)
OdpowiedzUsuńja juz mam swoja ulubiona glinke:)
OdpowiedzUsuńtej glinki z Marion jeszcze nie miałam, ale przy okazji na pewno po nią sięgnę :D
OdpowiedzUsuńja glinki uwielbiam, ale proszkowe do samodzielnego przyrządzania :)
OdpowiedzUsuń